niedziela, 31 stycznia 2010

Pączki wiedeńskie

Dziś będzie o pączkach moich marzeń. Wpadłam na nie na blogu Moje Wypieki. To co upiekło się Dorotce to istne cudo. Nigdy bym nie pomyślała, że z tak prostego przepisu można łatwo otrzymać te cudowne pączusie. (Czy tak łatwo? hmm ale o tym dalej.) Dodatkowo pierwszy raz miałam okazję wypróbować mój rękaw cukierniczy. Spośród 4 dostępnych końcówek wybrałam tę właściwą, aby uzyskać ładny wzorek na pączku, jednakże moja ma może centymetr średnicy, więc dużych pączków z tego nie było. Ciasto zaparzyło mi się do stanu stałego i właściwie do dziś nie wiem, jak powinno wyglądać na tym etapie. Potem zabrałam się za jajka..i wtedy wyszła mi glutowato-grutkowata masa, którą w tym momencie chciałam spuścić w toalecie. Ale że olej już był rozgrzany to chociaż spróbowałam usmażyć to co mi wyszło. I o dziwo - coś w tym przepisie jest. Bo mimo tylu wpadek wyszły mi naprawdę smaczne pączki. Teraz tylko jeszcze popracuję nad ich prezencją. Rzut ze zdjęcia to rzut próbny, więc robiłam z połowy porcji i wyszło mi 12 takich pączków-krążków. Za dużo nie urosły, bo chyba trzeba było bardziej ostudzić ciasto, przed dodaniem jajek. Na pewno zrobię je ponownie i doniosę Wam o efektach..i mam nadzieję, że kolejne będą ładniejsze:)



Przepis podaję za Dorotką

Składniki na około 25 gniazdek (zależy od wielkości szprycy, Dorotka używa takiej o śr.2,5cm)
  • szkl.wody (u mnie to 240g)
  • 20 dag mąki
  • 10 dag masła
  • 4 jajka
  • szczypta soli
  • olej do smażenia
Na glazurę
  • 20 dag cukru pudru
  • łyżka soku z cytryny
  • 2-3 łyżki gorącej wody
Sposób przygotowania

W garnku zagotować szklankę wody z masłem i szczyptą soli. Zmniejszyć ogień i na wrzątek jednym ruchem wsypać przesianą mąkę, cały czas energicznie mieszając. Ucierać ciasto, aż będzie gładkie i zacznie odstawać od ścianek garnka. Ostudzić. Ciasto zmiksować z wbijanymi kolejno jajkami. Przełożyć do szprycy cukierniczej. Z papieru pergaminowego wyciąć kwadraty o boku około 10 cm, posmarować je olejem. Na każdy wycisnąć kółka ciasta o średnicy 6 - 7 cm (można też najpierw wyłożyć je na papier, a potem wyciąć - jest chyba szybciej ;). Olej rozgrzać w szerokim rondlu. Partiami wkładać pączki (papierem do góry, a po 1 minucie go usunąć - lekko odchodzi). Smażyć 4 - 5 minut z każdej strony, olej powinien mieć temperaturę około 180ºC. Wyjąć, osączyć na bibule.

Cukier puder utrzeć z 2 - 3 łyżkami wrzątku i sokiem. Pączki odstawić do ostudzenia. Udekorować lukrem.

Smacznego!

EDIT! EDIT! EDIT!

Nie wytrzymałam długo i już zrobiłam je ponownie, tym razem wystudziłam dokładnie zaparzone ciasto. I to uważam za klucz do sukcesu. Po wymieszaniu z jajkami uzyskałam gładką, lepką masę a nie jakieś tam gluty jak ostatnio:) Ubolewam tylko nad jednym, a mianowicie nad zbyt małą średnicą szprycy, bo choć się starałam to nijak dużych pączków uzyskać przy mojej nie mogłam. U mnie to raczej same krążki wychodziły, więc nadawałam im różne kształty np. serduszek, małych i dużych pierścieni. Tym razem ciasto przygotowałam z całej porcji -- jednakże na pączki zużyłam tylko połowę, z tej drugiej zrobiłam natomiast eklerki, o których będzie mowa w kolejnym poście.

A tutaj zdjęcie z placu boju:)



sobota, 30 stycznia 2010

Kurczak ze stojaka

W lodówce rozmrażał się kurczak, którego chciałam upiec w całości. Miał być z farszem...ale dziś rano w sklepie, gdy kupowałam świeżą spożywkę w moje łapki wpadł "stojak" czyli stojący ruszt. Więc zamiast kurczaczka faszerowanego zrobiłam właśnie takiego ze stojaka, aby zobaczyć "jak działa". A działa świetnie - kurczaczek pięknie i równomiernie się przyrumienił, skórka wyszła chrupiąca, a środek soczysty. Do podstawki od stojaka wlałam trochę wody, aby drób nie wyszedł za suchy i od czasu do czasu polewałam tym płynem kurczaka. Koniec końców smaczny sosik potem z tego otrzymaliśmy, w którym maczaliśmy kromki chleba.




Składniki
  • 1 kurczak(ok.1800g)
  • gotowa przyprawa do kurczaka w proszku
  • majeranek
Umytego i osuszonego ręcznikiem kuchennym kurczaka nacieramy przyprawą i obsypujemy majerankiem (z zewnątrz i wewnątrz). Odstawiamy do lodówki na ok.2 godzinki, aby chwycił przyprawy. Potem nakładamy na stojący ruszt. Pieczemy w 175 st. ok. 1,5h (ja piekłam z termoobiegiem przez większą część czasu - ponadto zasada jest taka, że pieczemy tyle godzin ile drób waży w kg). Do podstawki od stojaka wlewamy trochę wody, aby drób nie wyszedł za suchy i w trakcie pieczenia od czasu do czasu polewamy tym płynem kurczaka. Stojący ruszt stawiamy możliwie jak najniżej w piekarniku, co więcej "wyższy" kurczak już by się nie zmieścił do mojego piekarnika. W trakcie pieczenia polecam co pewien czas przekręcić podstawkę od rusztu, bo nigdy nie wiadomo jak sprawnie działa nasz piekarnik.

Smacznego!

piątek, 29 stycznia 2010

Kødboller w zapiekance

W Danii bardzo popularną wkładką do zup są tzw. kødboller i melboller czyli mięsne kulki a'la klopsiki oraz kluski z mąki, roztopionego masła i wody, które można nabyć w sklepie w postaci mrożonej. I do mnie taka właśnie prawie 2-kilowa paczka klopsików i klusek trafiła. Normalnie wrzuciłabym ją do zamrażalnika i przy okazji dodawała do zupek, jednakże w obecnym momencie zamrażalnik jest po uszy wypchany innymi mrożonkami, więc naprędce musiałam wymyślić danie awaryjne. I tak powstała owa zapiekanka, a raczej dwie zapiekanki, bo musiałam skorzystać z dwóch form, gdyż tyyyle tego wyszło:) I co najważniejsze - mój Połówek był tym daniem zachwycony.



Składniki (2 zapiekanki)
  • rozmrożona paczka kødboller i melboller (1800g) czyli klopsiki mięsne i kluski (można siało dać małe kopytka lub kluseczki śląskie albo ugotowany makaron o dużym kształcie)
  • puszka pomidorów siekanych (+ 2 łyżeczki przecieru)
  • puszka kukurydzy
  • puszka czerwonej fasoli
  • 3 duże marchewki, pokrojone w kostkę
  • przyprawy (takie aby nam smakowało): sól, pieprz ziołowy, 2 kostki czosnku, cukier (aby złagodzić kwaskowatość pomidorów), jarzynka, mrożona pietruszka, sos słodko-kwaśny chili, kilka ziarenek zielonego pieprzu, ja dałam jeszcze eksperymentalnie przyprawę do potraw chińskich
  • odrobina mąki do zagęszczenia
  • starty ser cheddar (zużyłam całą 100g kostkę)
Sposób przygotowania

W dużym garnku przygotowujemy sos z pomidorów, kukurydzy, fasoli, marchewek. Dusimy aż marchewka zmięknie, doprawiamy do smaku, ewentualnie podlewamy wodą lub zagęszczamy odrobiną mąki. Do sosu dorzucamy mięsne i mączne kulki. Całość mieszamy. Przekładamy do formy o szerokim dnie. Na wierzchu rozkładamy starty ser cheddar. Zapiekamy ok. 20 minut w 180-200 st.C, aż ser ładnie się roztopi.

Smacznego!

czwartek, 28 stycznia 2010

Pasztet sojowo-orzechowy (do chleba)

Zachciało mi się takiego pasztetu/pasty domowej roboty do kanapek. W tym celu wykorzystałam ostatnie zapasy soi. W pierwszej wersji chciałam go doprawić na pomidorowo - czyli tak jak to zwykle robiłam, a mianowicie soja, przecier pomidorowy plus bogactwo przypraw na czele ze słodką papryką i majerankiem - jednak w końcu zdecydowałam się na mieszankę orzechową. I nie żałuję. Pasztet wyszedł niezwykle aromatyczny.


Składniki
  • ziarno soi, namoczone przez noc, ugotowane z dodatkiem kostki rosołowej i przypraw (wszystkie przyprawy dodane po ok. godzinie gotowania) - użyłam ok. 1-1,5 szkl. suchego ziarna
  • mieszanka orzechów i ziaren: łyżka siemienia lnianego, łyżka sezamu, łyżka słonecznika, łyżka orzechów pinii, garść orzechów włoskich
  • płyn z gotowania soi - dodajemy partiami do uzyskania pożądanej konsystencji pasztetu
  • kilka kropli oleju sezamowego
  • ewent. inne przyprawy - u mnie nie było już potrzeby bardziej doprawiać
Sposób przygotowania

Namoczoną przez ok. 12 godzin soję gotujemy do miękkości przez ok.1,5-2h. W drugiej godzinie gotowania doprawiamy. Odcedzamy, zachowując płyn. Ugotowaną soję mielimy na miazgę. Mieszankę orzechów i ziaren podprażamy na suchej patelni, aż do zezłocenia (lub lekkiego zbrązowienia). Również mielimy i łączymy ze zmieloną soją. Dodajemy olej oraz tyle płynu z gotowania, aby uzyskać pasztet łatwy do rozsmarowania na kromce chleba. Miksujemy lub ręcznie mieszamy, do dobrego połączenia składników. Ewentualnie doprawiamy.

Smacznego!

niedziela, 24 stycznia 2010

Ragout z żeberek wieprzowych

Styczeń ma się ku końcowi, a ja znowu mam pełno zaległości w postowaniu na czas. Od początku roku stołuję się w zakładowej stołówce, bo praca od 10tej do 18tej z mojego doświadczenia wielkiemu domowemu gotowaniu nie sprzyja. Zatem obecnie w tygodniu mniej siedzę w kuchni. W weekendy natomiast mogę sobie tam do woli szaleć, bo to zimno na dworze nie zachęca do aktywności podwórkowej. Dziś prezentuję ragout z żeberek, które wyszły z zamrażarki, aby zrobić miejsce nowym zakupom. I w tym miejscu wstawiam jedno z moich noworocznych postanowień: przestać kupować na zapas:) Owszem - przyznaję, że lubię mieć zapełnione szafki kuchenne, ale teraz daty ważności mnie gonią. Zatem dzisiaj oficjalnie oświadczam, że nie kupuję na zapas!



Składniki
  • ok.1kg żeberek wieprzowych podzielonych na mniejsze kawałki
  • 1 cebula - posiekana
  • 2-3 ząbki czosnku - posiekane
  • puszka siekanych pomidorów
  • trochę soku pomidorowego
  • 2 marchewki
  • 1 duży ziemniak
  • ok.1/3 puszki kukurydzy
  • ewent. 1/2 szkl. czerwonego wina (daję jeśli mam otwartą butelkę)
  • przyprawy: sól, pieprz, jarzynka, słodka papryka + inne do smaku - doprawiam na pikantnie, ale nie za ostro
  • olej do podsmażenia
Sposób przygotowania

Na dużej patelni rozgrzewamy odrobinę oleju i podsmażamy przyprawione solą i pieprzem surowe kawałki żeberek. Smażymy na rumiano z każdej ze stron. Przekładamy do garnka żaroodpornego, u mnie garnek gliniany. Na pozostałym oleju podduszamy czosnek i cebulkę. Dodajemy do żeberek. W osobnym naczyniu mieszamy pomidory z puszki z sokiem, dorzucamy kukurydzę oraz pokrojone w kostkę marchewki i ziemniaka. Zalewamy winem, doprawiamy na pikantnie. Powstałą miksturą zalewamy żeberka, najlepiej aby płyn je przykrywał prawie w całości. Przykrywamy naczynie i wstawiamy do piekarnika na ok. 1,5h, aż żeberka będą miękkie (piekarnik nastawiam na 200 st.). W czasie pieczenia polecam przemieszać ragout ze 2-3 razy.

Smacznego!

niedziela, 17 stycznia 2010

Kaczka pieczona z jabłkami i ananasem

Pieczoną kaczkę zrobiłam według przepisu Kalinki. Z braku brytfanny z rusztem przygotowałam ją w rzymskim garnku. Ten mankament dał się odczuć podczas procesu pieczenia, gdy musiałam usuwać nadmiar soków, aby moja kaczka mi się w nim nie zagotowała:) Morał z tego taki, że muszę się dorobić porządnej brytfanny do pieczenia. Ale pomimo tych braków w wyposażeniu kaczka pięknie się nam upiekła. Ze swojej strony proponuję jedynie nie obkładać jej ananasami zbyt wcześnie - pozwólmy ładnie zarumienić się całej powierzchni, ja swoją sztukę dopiekałam w końcu przez chwilę, bo po zsunięciu ananasów okazało się, że zostały mi na niej białe placki:)


Składniki (4 porcje)
  • 1 kaczka o wadze ok. 2 kg (moja była mrożona, rozmrażałam ją w lodówce przez ok. 2 doby)
  • dwa słodkie jabłka lub jedno duże pokrojone na talarki
  • puszka ananasów w zalewie
  • sól gruba morska
  • pieprz
  • majeranek
  • czosnek granulowany
Sposób przygotowania

Kaczkę dokładnie oczyścić, umyć, odciąć z okolic kupra nadmiar widocznego tłuszcz, następnie osuszyć ręczniczkiem papierowym. Osuszony drób natrzeć solą, pieprzem, majerankiem i czosnkiem, tyle aby kaczka była z każdej strony "namaszczona" przyprawami. Tak przygotowaną kaczkę wstawić na noc do lodówki w misce przykrywając folią spożywczą.

Następnego dnia: nagrzać piekarnik do 220 stopni. Wyjąć kaczkę z lodówki, w otwór między nogami powciskać ciasno kawałki jabłka i pokrojone na dwie części kółeczka ananasów zostawiając 6 plastry w całości. Tak nafaszerowaną kaczkę spiąć wykałaczkami.

Przełożyć do odpowiednio dużego naczynia z grubym dnem typu "gęsiarka"( ja swoją kaczkę piekłam w rzymskim garnku, ale muszę koniecznie zaopatrzyć się w gęsiarkę) obłożyć pozostałymi plastrami ananasa ( patrz: uwaga we wstępie) i polać syropem-zalewą z puszki, w której były ananasy, przykryć.

Piec 1 godzinę, po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 180 stopni, zdjąć pokrywę i piec jeszcze 45 minut, powstały płyn (sok z owoców) powinien się zredukować a skórka nabrać złocistego koloru. Czas pieczenia zależy od wagi drobiu, im większa kaczka tym dłuższy czas pieczenia i na odwrót.

Smacznego!

czwartek, 14 stycznia 2010

Pierniczki staropolskie

Przepis na te pierniczki wyśledziłam u Aklat, która na początku grudnia umieściła je na swoim blogu Ucztując. Wiedziałam, że nie zdążę przygotować ich przed świętami, gdyż ciasto wymaga kilku tygodni leżakowania. Ale cóż to szkodzi upiec kilka pierniczków w styczniu. Z wydrukowanym przepisem ruszyłam zatem w tych jeszcze grudniowych dniach do sklepu w poszukiwaniu piwa pszenicznego. Powiem szczerze, że nigdy jeszcze tak wnikliwie nie przeglądałam nalepek na piwie. A potem jak taka sierotka stałam w długaśnej kolejce do kasy...u mnie w koszyczku dwa piwa, u innych masy świątecznych zakupów. Ciekawe co też sobie o mnie wtedy myśleli moi sąsiedzi z kolejki :) A teraz po miesiącu mogę Wam w końcu pokazać jak te moje już styczniowe pierniczki wyglądają. Dodam tylko, że warte były tej całej sklepowej wyprawy. Wyszły mięciutkie, wyraźnie różnią się od pierniczków alpejskich, które towarzyszyły nam na stole w święta. Nadziałam je truskawkowym dżemem i udekorowałam czekoladową polewą. Zdecydowanie polecam Wam ten przepis do wypróbowania.



Składniki (wyszło mi ok. 32 pierniczków serduszek z nadzieniem)
  • 250 g mąki pszennej
  • 250 g mąki żytniej chlebowej
  • 250 ml miodu **
  • 3/4 szklanki cukru
  • 100 g masła
  • 125 ml piwa pszenicznego
  • 1 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 jajko
  • 1 żółtko
  • szczypta soli
  • przyprawa piernikowa (zrobiłam swoją własną mieszankę z 1 paczuszki gotowych przypraw piernikowych przeznaczonej na 500g mąki + imbir + cynamon + goździki)
Sposób przygotowania

Miód (u mnie "melasa"), masło i cukier wymieszać w rondelku i podgrzewać, aż się rozpuści. Przestudzić i dodać mąki, jajka, sodę rozpuszczoną w piwie, sól i przyprawy. Dokładnie wymieszać (masa wyszła dość klejąca), przełożyć do zamykanego pojemnika i odstawić w chłodne miejsce na kilka tygodni. Moje ciasto umieszczone w kamionce leżakowało w lodówce pełny miesiąc.

Po okresie leżakowania...

Wyciągnąć ciasto z lodówki, odkrajać po kawałku, rozwałkować na grubość 3-5 mm i wykrawać pierniczki. Na środek piernika wyłożyć ok. 1/2 łyżeczki dżemu, przykryć kolejnym kawałkiem i delikatnie zlepić brzegi, żeby nadzienie nie wypłynęło. Układać na papierze do pieczenia i piec 10-15 minut (u mnie w temp. 175 st. C z termoobiegiem) tylko tyle, żeby brzegi zaczęły się delikatnie rumienić.

Wystudzone pierniczki można dowolnie udekorować. Ja zamaczałam ich wierzchy w rozpuszczonej czekoladzie i udekorowałam gwiazdkami z białej czekolady.

**Dość istotna modyfikacja: zamiast miodu dałam pół na pół lys/mork sirup - wpływa to na konsystencję ciasta, ale po miesiącu z ciasta bez większego trudu dało się wykrawać pierniczki. Ewentualnie podsypywałam mąką.

Smacznego!

sobota, 9 stycznia 2010

Ryba w cieście wg Olgi Smile

W końcu nadszedł weekend, zatem więcej czasu dla siebie...i bloga przy okazji. Nazbierało mi się już sporo przepisów, które planuję tu opublikować, aby pamiętać co i jak robiłam. No i oczywiście pochwalić się efektami moich kulinarnych wyczynów. Na pierwszy rzut proponuję tytułową rybkę w cieście, którą przygotowałam na Wigilię 2009. Rybka wyszła bardzo atrakcyjna i zachwyciła Moich Gości! Osobiście mam tylko mały niedosyt w kwestii farszu - ten nie zachwycił mnie tak jak myślałam. Przy następnej okazji bardziej zaszaleję z przyprawami i zrezygnuję z soku z cytryny i gałki muszkatołowej, które jakoś mi tutaj smakowo nie podeszły. Za to chrzanu sobie nie pożałuję. A tutaj można obejrzeć fotorelację z przygotowania rybki krok po kroku przez Olgę - mi się bardzo przydała:)



Ciasto (ja zarobiłam w maszynie)
  • ½ kg mąki pszennej + jeszcze trochę do regulacji twardości ciasta i posypywania stolnicy
  • 7 g suszonych drożdży – opakowanie przeznaczone na ½ kg mąki
  • 200 ml ciepłego mleka
  • 100 g miękkiego masła
  • 1 jajko
  • sól
Farsz
  • filet z łososia ze skórą waga około 1,5 kg
  • 2 bułki kajzerki z dnia poprzedniego
  • 3 czubate łyżki chrzanu
  • 250-300 ml gęstej śmietany
  • 1 jajko (nie dałam jajka do farszu, bo w opisie przygotowania dania nie mogłam się go doszukać, zużyłam je do posmarowania rybki - ale muszę Olgę podpytać o to jajo)
  • kilka łyżek koperku
  • sól
  • pieprz
  • skórka otarta z cytryny
  • 2 cytryny
  • gałka muszkatowa

Sposób przygotowania

Wszystkie składniki ciasta łączymy razem i wyrabiamy do momentu, aż będzie miękkie i elastyczne jak ciasto na bułeczki pszenne. Odstawiamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na około 30 minut, aż podwoi swoją objętość. (Ja swoje zarobiłam w maszynie.)

W międzyczasie rozbieramy filet z łososia. Mój był ze skórą ale bez ości, zatem usunęłam jedynie skórę. Odcięłam jeden duży kawałek o szerokości około 10 cm i długości 20 cm, następnie umieściłam go w misce i skropiłam sokiem z całej cytryny. To będzie nasz główny wkład rybny. Pozostałą część ryby zmieliłam. Osobno zmieliłam pokruszoną ręką kajzerkę. Następnie w blenderze wymieszałam rybę, kajzerkę, chrzan, śmietanę, koperek, skórkę otartą z cytryny i sok z 1,5 cytryny, sól, pieprz, gałkę. Powstanie nam w miarę ścisła masa, to znak, że jest gotowa.

Na stolnicy wyrabiamy chwilkę nasze ciasto, przecinamy je na dwie części, z czego jedną troszkę mniejszą a drugą większą. Mniejszą rozwałkowujemy na placek wielkości około 44 na 34 cm. Najlepiej robić to na papierze na którym potem rybkę będziemy piec. Nie trzeba będzie się potem męczyć z jej przenoszeniem, gdyż papier z leżącą na nim gotową rybką łatwo da się przełożyć na blachę. Na cieście rysujemy dowolny kształt ryby z małym ogonem, lepiej aby była pękata, wtedy więcej farszu się zmieści. Wycinamy rybkę, ja użyłam do tego nożyka-kółka do pizzy. Na środek ciasta układamy ½ farszu rybnego. Zostawiamy minimum po 1 cm od krawędzi, aby ciasto się łatwo zlepiło. Na farsz kładziemy łososia a na łososia drugą część farszu. Dokładnie dociskamy i kształtujemy górkę, starając się aby na całym łososiu znajdowała się taka sama ilość farszu. Rozwałkowujemy drugą część ciasta mniej więcej na placek wielkości 48-38 cm. Musi być większy, aby dał radę przykryć górkę z musu ryb. Płat ciasta kładziemy na farsz. Dociskamy ciasto do farszu i delikatnie przechodzimy do krawędzi. Ugniatamy krawędzie palcem, potem nożykiem odcinamy nadmiar ciasta. Z resztek ciasta: robimy dwie małe kuleczki i formujemy usta rybki, ponadto formujemy podłużny wałeczek który oddzieli nam głowę rybki od tułowia - przyklejamy go delikatnie do naszej rybki. Płetewki - docinamy je z ciasta na dowolną wielkość, trzeba uwolnić wyobraźnię. Dekorację na płetwach, ogonie i krawędziach rybki robimy drewnianą łopatką - dociskając na całej długości uzyskujemy pionowe fałdowania. Łuski wycinamy (tak jakby skubiemy) nożyczkami tak, aby nie przebić ciasta. Wycinamy oczko i z tego wyciętego ciasta robimy powiekę i umieszczamy ją wokół oczka na rybie. W „oko” musimy włożyć rurkę zrobioną ze zwiniętej folii aluminiowej, aby para mogła swobodnie wydobywać się z ryby bez narażania jej na pęknięcie. Rybę smarujemy roztrzepanym jajkiem, delikatnie, aby łuski ponownie nie przylepiły się do ryby.
Gotową rybę wstawiamy do piekarnika początkowo nagrzanego do 220 stopni na 15 minut następnie zostawiamy na około godzinę w temperaturze 170 stopni. Należy pilnować , by rybka za bardzo się nie zrumieniła. Ja swoją przykryłam papierem w połowie pieczenia.

Wersja na ciepło - tą wybrałam
Jeżeli chcemy podać ją na ciepło to stawiamy na stole lub ponownie podgrzewamy przed podaniem.

Wersja na zimno
Jeżeli natomiast będziemy zalewać rybę galaretką to musimy ją wystudzić do temperatury pokojowej i dodatkowo mocno schłodzić w lodówce.
W garnuszku rozpuszczamy około 0.8 litra wody z bulionowa kostką warzywną. Żelatynę mieszamy w odpowiednich proporcjach w wywarem i lekko schładzamy, aż stanie się gęsta. Taką tężejącą galaretką zalewamy partiami przez kominek z foli (lub po wyjęciu go przy pomocy lejka) naszą rybę. Robimy to na raty i schładzamy w lodówce w międzyczasie, aby uniknąć wyciekania galarety bokami. Rybkę podajemy, gdy galareta całkowicie zastygnie, kroimy na plastry ale dopiero na stole, jak wszyscy zdążą się na nią napatrzeć :)

Smacznego!